
Uczucia, przeżycia, emocje – brzmią jak nieproszeni goście. Tacy, którzy wchodzą bez pytania, wydają hałasy. W trakcie takiego spotkania atmosfera gęstnieje, a na podłodze zostają plamy z błota.
Czasami skutki tej wizyty odczuwamy godzinami po ich wyjściu, czasem musi minąć tydzień żeby doprowadzić mieszkanie i siebie do porządku.
Czy brzmi to jak antyreklama emocji?
Być może.
Bo z emocjami jak z wizytami, ważne jest to, czy umiemy być gościnni.
Wyobrażam sobie sytuacje, że słysząc dzwonek do drzwi, orientujesz się, że w mieszkaniu panuje chaos, a jedyne co można zastać w lodowce to światło.
A co jeśli podobnie jest ze światem wewnętrznym?
Panuje w nim pustka i chaos, a nikt nigdy nie nauczył nas jak być gościnnymi.
Mało kto wie, że gościnność wymaga odwagi.
Jestem pewna, że również zgoda na kontakt z emocjami wymaga odwagi. Kiedy w wewnętrznym pokoju panuje nieład, to w pierwszej chwili ten obraz może wzbudzać lęk. Od czego zacząć?
A gdyby tak zebrać się na odwagę braku oceny? Zaufać sobie- sprawdzić co takiego mówi mi moje ciało, gdzie i w jaki sposób odczuwam? A kiedy znajdę już te miejsca, mogę poszukać na nie nazwy barw, zapachów i kolorów.
Przyglądać się im z ciekawością. Żadna z emocji nie słucha tak uważnie jak ciekawość.
Czasem te opowieści mogą zachwycać, a na pewno pomagają poznać siebie.
Kiedy ciekawość znajduje nazwy na wszystkie odnalezione uczucia, można wreszcie zabrać się za porządki.
Co prawda dzień sprzątania nie należy do ulubionych, ale kto wie, może w uprzątniętym mieszkaniu przyjdzie ochota żeby kogoś ugościć.
Czy musisz tak wszystko przeżywać?
W sumie, w nieposprzątanym mieszkaniu też można żyć.
Felieton:
Psychoterapeutka psychodynamiczna, certyfikowana terapeutka uzależnień Dorota Lebiatowska